czwartek, 3 czerwca 2010

EPILEPTIC WALK

Poznański zespół Epileptic Walk,  związany ze skłotem Rozbrat i wspierający vegeON!, udostępnił właśnie swoje demo: 9 wściekłych, pokombinowanych utworów z zaanngażowanym, wolnościowym, proanimalistycznym przekazem. Swoją muzykę nazywają "broken crustcore" i termin ten dobrze określa tę ciekawą mieszankę crustcore/punk/math/grindu. Epileptic Walk sporo koncertują - najbliżej będziecie mogli ich zobaczyć w najbliższy piątek, na wrocławskim Punx Pikniku - do czego zachęcamy :)   


środa, 28 kwietnia 2010

Outsourcing idei


Tym razem dla odmiany coś, co już niektórzy czytali, ponieważ ukazało się parę dni temu drukiem na łamach zine`a "Bunkier":) Periodyk do nabycia na gigach albo bezpośrednio u Zośka z Caramba Distro i Darka z Liberation. A poniżej macie moją kolumnę z tego szmatławca :)

Mimo gospodarczego kryzysu (i jego kolejnych widm) neoliberalny kapitalizm wydaje się kwitnąć w najlepsze. Strajki, niepokoje społeczne, grupowe zwolnienia – jeszcze niedawno amerykańscy konserwatyści przekonywali, że taka jest cena stabilizacji. Owszem, przyznawali, kapitalizm jest pełen sprzeczności i generuje niesprawiedliwość, ale przecież mamy mechanizmy hamujące jego destrukcyjne zapędy. Gdy pełnię władzy przejęli neoliberałowie, wszelkie prospołeczne działania zastąpiły zaklęcia: deregulacja, prywatyzacja, komercjalizacja. Rola państwa została nakreślona jasno: ma ochraniać system przed wstrząsami, stymulować (także finansowo) międzynarodowe korporacje do inwestowania na niedawno jeszcze publicznych terenach oraz – oczywiście – wspierać tzw. „wolny rynek” (w praktyce oznacza to najczęściej solidny procent z naszych podatków przekazywany prywatnym firmom i bankom, niejako filarom istniejącego porządku). Nie ma alternatywy – mówią neoliberalni ekonomiści. Kapitalizm albo śmierć.

Jak bardzo byśmy nie chcieli być apolityczni, ten sposób myślenia wpływa i na nasze życie. Każde przedsięwzięcie powinno być rentowne i opłacalne, profesjonalizm oznacza w praktyce godzenie się na często rabunkowy outsourcing, no i oczywiście dotacje, granty, sponsoring. Próby wyjścia poza ten system określane są jako niepoważne, dziecinne, naiwne, żałosne i na dodatek będące domeną garstki frustratów, którym się nie powiodło w życiu. Próby przeformułowania pojęcia „własności” (w stronę „praca czyni własność”) oraz sprzeczne z aktualnie obowiązującym prawem, oddolne inicjatywy określa się jako na równi marginalne, co groźne (dla stabilności systemu i ogólnego porządku). To dlatego przewodniczący poznańskiego klubu PO nie chce nawet podejmować dialogu z członkami kolektywu Rozbrat, którzy od lat prowadzą taką właśnie kontrsystemową, prospołeczną działalność. Anarchistom – przekonuje – nie można ustępować, a najlepiej traktować ich jak potencjalnych terrorystów - wszak nie uznają oni władzy, państwa, granic, a na dodatek obrażają uczucia religijne (jakby takowe rzeczywiście istniały i potrzebowały ochrony prawnej). Na szczęście mamy kapitalizm i „święte prawo własności”, aktualne nawet (zwłaszcza?) wtedy, gdy „właściciel” zaciągnął kredyty i uciekł za granicę. Gdyby go nie było, ludzie by się wzajemnie okradali, mordowali, gwałcili i nawzajem eksmitowali, ot tak, dla kaprysu. Państwo, granice, rządy, policja, wojsko i intensyfikacja monitoringu to wszak niewielka cena za spokój, możliwość uczestnictwa w „wyścigu szczurów” oraz brak głupich myśli o samoorganizacji. Sprzeciwia się temu tylko garstka chuliganów z rodzin patologicznych, żyjących na cudzy koszt (?), i na dodatek nie płacących nikomu czynszu (jedynie konieczne opłaty za media). Ludzie, oszukani przez kapitalizm, żyjący w morderczym reżimie kredytów i nauczeni ciągłej zależności (od państwa, szefa, najemcy), reagują na takie „obrazki” bardzo agresywnie: ja tak nie mogę, to dlaczego mogą oni? Zamiast próbować odrzucić system, stają się jego jeszcze wierniejszym wyznawcami, a w przyszłości (mają nadzieję) – beneficjentami.

Kapitalizm jest tak fajny i elastyczny, że w końcu swą „wszechstronną ofertą dla różnych grup docelowych” kupił i część uczestników sceny hardcore (raczej łamanej przez metal niż punk). Fantastyczny rynek zbytu, sprofilowany i podatny na przejściowe mody, kulty, fascynacje. Raj dla sponsorów, firm cateringowych, odzieżowych, obuwniczych. Okazuje się, że stara filozofia Nike („marka, nie produkt”) sprawdza się nie tylko w murzyńskich gettach, ale i w innym środowisku pragnącym „wyrazić siebie” i „zaszaleć”. Oraz odpowiednio się prezentować. Nie ważne co w głowie, ważne co na sobie. Obsesja „perfekcyjnego wizerunku”, której poświęcił piosenkę poznański zespół Epileptic Walk, to właśnie wytwór kapitalizmu, trochę zawoalowany, bo przecież każdy chce ładnie wyglądać. A marka dodatkowo oznacza prestiż, schludność, jakość – myślę, że wszystkie te lanscore`owe kapele powinny wklejać podziękowania dla dzieci ze Stref Wolnego Handlu i Krajów Trzeciego Świata, szyjących za groszowe stawki buty oraz odzież, sprzedawane potem z kilkusetnym przebiciem albo rozprowadzane w supermarketach za cenę równie niską, jak poziom praw pracowniczych jej twórców. Korporacyjny kapitalizm znalazł, jak widać, nieoczekiwanego sprzymierzeńca. Kto by pomyślał, że wytatuowany dzieciak, słuchający wyrosłej z punk rocka muzyki, będzie totalnym wyznawcą danej marki obuwia czy korporacyjnego napoju gazowanego? Ano kapitalista pomyślał.

Niektórzy hardcore`owcy próbują przekonywać, że branding i sponsoring to tak naprawdę kwestia z jednej strony estetyki, z drugiej pragmatyki. Chcąc zachować wolność ekspresji, warto zgodzić się na kompromis banneru, naklejki na płycie czy logo na plakacie – przekonują. Etyka D.I.Y. ustępuje pola moshowi, lansowi, „ciężkiej muzie”. Jakby hardcore był jeszcze jedną odmianą muzyki rockowej, względnie metalowej. Symptomatyczne, że ci sami ludzie coraz częściej odcinają się od punka. Hardcore, który słuchają i czasem grają, ma być przede wszystkim wystylizowany: groźne miny, teksty pełne wściekłości i gniewu, nie skierowanego jednak pod konkretny adres. Ot, fajnie czasem sobie krzyknąć „fuck you”, między łykiem coca coli a popisem „figur moshowych”. No i grać „ciężką muzę”, na tyle przystępną by zaprezentować się potem na jednym z letnich festiwali rockowych, trafić do muzycznych telewizji oraz na okładkę „Teraz Rocka”.

Miraże kapitalizmu bywają równie zwodnicze, jak miraże apolityczności. Kapele oi!owe też się tłumaczą, że nie mają wyjścia i czasem grają z „niepewnymi” załogami, tak już funkcjonuje ta scena. A że czasem ktoś pokrzyczy o „białej sile” albo „pozdrowi Słońce”? „Jebie mnie to, jestem apolitycznym skinem”. Nie lustruję kapel z którymi gram ani ich fanów. Różni ludzie słuchają tej muzyki i trudno odpowiadać za ich głupotę. My tylko gramy, nie odpowiadamy za odbiorców.

Outsourcing idei to bezpośrednia konsekwencja kapitalizmu, pozornie niewidoczna, bo niekoniecznie powiązana z maksymalizacją zysku. Tym groźniejsza, bo ucząca zachowań konformistycznych, stymulująca alienację i bierność. Outsourcing idei zwalnia z odpowiedzialności, bo to nie my tworzymy znaczenia, tylko „podwykonawcy”. My tylko gramy, zachęcamy do zabawy, kupna merchu. Ostra muza rządzi! Nieważne co masz w głowie! Mosh rządzi! Neoliberalizm wygrywa.

diskris

poniedziałek, 8 marca 2010

„Miasto to nie firma. Rozbrat zostaje” - kilku demonstrantów rannych, 35 zatrzymanych






Dziś o godz. 16.30 przed brama wjazdową na Międzynarodowe Targi Poznańskie gdzie tysiąc wójtów, burmistrzów, prezydentów, starostów i marszałków bierze udział w organizowanym w Poznaniu Kongresie 20-lecia Samorządu Terytorialnego, odbyła się demonstracja. Protestujący pod hasłami „Miasto to nie firma. Rozbrat zostaje” – zablokowali wjazd na teren targów. Wiele aut z notablami i przedstawicielami władz państwowych musiało zawrócić.

Następnie demonstranci weszli nie zatrzymani na teren targów. Próbowali dostać się na teren budynku, gdzie odbywał się kongres. Wówczas to zostali zaatakowani przez siły prewencji policji. Wiele osób zostało dotkliwie pobitych, 37 zatrzymano i przewieziona na trzy komisariaty. Z informacji jakie otrzymaliśmy policja zamierza niektórym z demonstrantów postawić zarzuty o czynną napaść na funkcjonariusza policji i zniszczenie rządowych samochodów.

Przypomnijmy, że od maja zeszłego roku na posiedzeniach komisji rady miasta toczy się spór, związany z przygotowanym przez Miejską Pracownię Urbanistyczną planem zagospodarowania przestrzeni „Sołacz”. Plan nie uwzględniając uwarunkowań przyrodniczych jak i społecznych - zakłada zniszczenie m. in. skłotu Rozbrat. Miejsce to od 15 lat stanowi centrum kultury oraz dom dla kilkudziesięciu osób. Plan przewiduje zburzenie budynków stanowiących bazę działalności społecznej oraz zasób mieszkaniowy. Na zrewitalizowanym przez lokalną społeczność terenie Rozbratu, planuje się wybudowanie osiedla luksusowych willi. Władze miasta za pomocą przygotowanego planu szykują eksmisję ludzi, którzy bez pomocy jego urzędników rozwinęli infrastrukturę mieszkaniową i kulturową.

W efekcie neoliberalnej polityki władz Poznania sukcesywnie znikają z mapy miasta miejsca rozwoju działalności społecznej, w których ludzie, niejednokrotnie unikając rozwiązań biurokratycznych, odbudowują infrastrukturę i tkankę społeczną miasta. W tym przypadku samorząd również bierze pod uwagę jedynie bieżące profity uzyskiwane przez nielicznych. Centrum sztuki współczesnej Inner Spaces to kolejna poznańska placówka, rozwijająca niekomercyjną działalność kulturalną, która nie ma racji bytu w „mieście firmie”. Pomimo tego władze paradoksalnie nadal utrzymują, że Poznań zasługuje na miano "kulturalnej stolicy Europy". Inner Spaces, kino studyjne Matla, Amarant - decyzje o ich zniknięciu to dwumiesięczny bilans „wspierania” kultury przez poznańskich urzędników.

Sytuacja Rozbratu, jak i innych tego typu miejsc, potwierdza zasadę stosowaną przez poznańskich samorządowców, iż prowadzona przez nich polityka bierze pod uwagę jedynie rachunek ekonomiczny, pomijając dobro ogółu. Pomimo toczonego od niespełna roku sporu z mieszkańcami Rozbratu, Sołacza i całego Poznania, prezydent Grobelny, wraz ze swoimi sojusznikami politycznymi z PO, nadal uważa, że zaproponowany przez niego plan zagospodarowania oznacza „kompromis”. Podczas spotkań komisji polityki przestrzennej jej przewodniczący nie uwzględnia uwag organizacji społecznych czy osób prywatnych, a debatę próbuje ograniczyć do kwestii „opłacalności” całego rozwiązania. Ograniczanie debaty publicznej dotyczące kierunków rozwoju miasta nie ma miejsca jedynie w przypadku skłotu Rozbrat. Jest to powszechnie stosowana przez poznańskich samorządowców praktyka.

Powołane 20 lat temu samorządy terytorialne, o których dziś obradują przedstawiciele władz lokalnych w Poznaniu, zostały podporządkowane neoliberalnej logice zysku, a sprawy socjalne, zwłaszcza budownictwa komunalnego i socjalnego, opieki zdrowotnej, komunikacji publicznej, niezależnej kultury – zostały zepchnięte na plan dalszy. Żądamy realnego wpływu na rozwój miasta, a nie dyktatu w samorządowym przebraniu.

Dzisiejsza akcja była zapowiedzią demonstracji jak ma się odbyć w Poznaniu 20 marca 2010 roku.

Więcej informacji wkrótce.

Kolektyw Rozbrat/Federacja Anarchistyczna

http://pl.indymedia.org/pl/2010/03/50126.shtml?comments=true

http://www.rozbrat.org/informacje/rozbrat-zostaje/656-ranni-i-zatrzymani-demonstranci

sobota, 6 marca 2010

Do zobaczenia na barykadzie


W piątek 26 marca o godz. 10.00. przed sądem w Poznaniu odbędzie się licytacja Rozbratu, ściślej jednej z trzech działek należącej do firmy-bankruta - Darexu. Od kiedy na Rozbracie w styczniu 2008 roku pojawił się komornik, udało nam się poprzez działania prawne i protesty, zapobiec sprzedaniu i ewikcji skłotu. Jeżeli i tym razem 26 marca Rozbratu nikt nie kupi, następna licytacja będzie się mogła realnie odbyć za około 2-3 lata. Mamy zatem do czynienia z krytycznym momentem.

W tym roku upłynie 16 lat jak teren i budynki skłotu, porzucone przez właścicieli firmy Darex, którzy narobili długów i uciekli za granicę, został zagospodarowany przez poznańskie środowiska wolnościowe i anarchistyczne. Od tamtego czasu nie tylko, że własnymi środkami i pracą odbudowaliśmy i zagospodarowaliśmy niszczejące lokale, ale rozpoczęliśmy prowadzić szeroką działalność polityczną, społeczną i kulturalną. Na Rozbracie od wielu lat mieszka 20 osób, mieszczą się sale koncertowe i do prób, biblioteka, galeria, warsztaty, miejsca do spotkań i dyskusji.

Ostatnio aktywnie uczestniczymy, traktując to jako element obrony Rozbratu, w spotkaniach rady miasta oraz różnych komisji, na których omawiana jest kontrowersyjna koncepcja lokalnego planu zagospodarowania przestrzennego dzielnicy Sołacz, w którego zakres wchodzi również teren skłotu (przypominamy, że został on na tym planie oznaczony przez miasto jako nieużytki). Ze względu na duże zainteresowanie i opór mieszkańców plan ten nadal nie został przegłosowany przez radę. Od stycznia ub. roku wykonaliśmy wiele kroków w kierunku porozumienia się z miastem odnośnie naszej sytuacji. Rozbrat odwiedził nieżyjący już wiceprezydent Maciej Frankiewicz, który nie był w stanie nic nam zaoferować, choć twierdził przed mediami, że ma alternatywną propozycję. Na wysłane w maju 2009 roku do władz miasta zapytanie, jaka konkretnie to propozycja – do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

9 maja 2009 roku poprzez demonstrację, w której wzięło udział 1,5 tys. osób pokazaliśmy, że Rozbrat ma liczne poparcie wśród mieszkańców Poznania oraz wielu środowisk i organizacji. Do tej pory odbyła się jedna licytacja, jednak nikt nie chciał kupić Rozbratu. Tym razem cena zostanie zgodnie z procedurą znacznie obniżona.

Jeszcze nigdy, dzięki działaniom w obronie Rozbratu jakie prowadzimy intensywnie od początku 2008 roku, nie byliśmy tak silni, ale pomimo tego układ sił pozostaje nierówny. Rozbrat jest zagrożony. Dlatego apelujemy do wszystkich o wsparcie naszego protestu i udział w demonstracji 20 marca.

Nie poddamy się bez walki! Rozbrat zostaje!


szczegóły:

zbiórka o 17.30 na placu Adama Mickiewicza (przy krzyżach...10 min. piechtą od dworca)

hasło przewodnie :) ..."kominiarze w obronie Rozbratu", wymusza to odpowiedni strój, o co prosimy uprzejmie wszystkich !!!!!!!!!!

potrwa to ok. 2 godzin, potem Rozbrat.


przed demo i po demo, będzie można wciągnąć jakąś ciepłą szamkę na Rozbracie, no i dopomóc w przygotowaniach

http://rozbrat.org

sobota, 23 stycznia 2010

Kultura jest wolna

Wrocławskie Centrum Reanimacji Kultury (dawniej Freedom) będzie w tym roku świętować 10 urodziny. CRK to projekt tworzony przez ludzi ze środowiska anarchistycznego, poniekąd na gruzach skłotu Rejon 69. Dlatego, mimo częściowej instytucjonalizacji (kolektyw wynajmuje budynek od miasta za symboliczną opłatą), nadal możemy tu mówić o oddolnym działaniu, samoorganizacji i DIY.

CRK to setki koncertów, wystaw, imprez, pokazów filmów rocznie, a także baza dla wielu ruchów i inicjatyw społecznych. Jest to miejsce otwarte na ludzi, a także do ludzi wychodzące (np. poprzez projekt świetlicy dla dzieciaków z dzielnicy Wrocław Nadodrze). Wieloletnia, wszechstronna aktywność zbiera plony, a CRK zdobywa nagrody i wyróżnienia za swą działaność (np. http://www.g-punkt.pl/Artyku/wybierz_najlepszego_dolnoslaskiego_animatora_kultury/1 ).

Wrocławscy aktywiści tworzą coś w rodzaju alternatywnego domu kultury, zarządzanego jednak oddolnie, kolektywnie, bez szefów i etatów, no i bez wyścigu o granty - prawdziwej plagi rodzimych NGOsów . Niektórzy mogą zarzucić Wrocławianom działanie wyłącznie w sferze kulturalnej, kosztem innych aktywności związanych z ruchem wolnościowym. Nawet jeśli można się z takim zarzutem zgodzić, to i tak powinniśmy dostrzec najważniejsze: CRK pokazuje, że można tworzyć i animować kulturę wolną, w oparciu o etykę DIY. Każde prospołeczne wyjście z własnego getta powinno być doceniane. I dlatego wspieram CRK.


piątek, 22 stycznia 2010

war is over, if you want it

Neoliberalizm to doktryna ekonomiczna, ukazująca "niewidzialną rękę rynku", deregulację i prywatyzację przestrzeni publicznej jako gotowe recepty na szczęście i dobrobyt...niewielkiej grupy ludzi. Tzw. "wolny rynek" to w istocie pole spekulacji finansowych kilku korporacji, które skupiają się na kreowaniu swego wizerunku, a nie wytwarzanie produktu. "Brudną robotę" zleca się "podwykonawcom" - dzięki temu multikorporacje mogą inwestować miliony w reklamę i "procesy o zniesławienie", mimochodem podkreślając potencjalnym "wytwórcom", że interesuje ich jedynie maksymalnie niski koszt produkcji.

Wybierają "raje podatkowe", miejsca na peryferiach"świata Zachodu", częściej- Kraje Trzeciego Świata. Nie czują się odpowiedzialni za wyzysk, ubóstwo, zerowe prawa pracownicze - grożą że będą postępować jak jaskółki. Chcesz polepszyć warunki pracy - odlecimy tam, gdzie ludzie przyjmą nas z otwartymi rękami, przy okazji nie płacąc pracownikom za nadgodziny. Dzięki temu koszt będzie jeszcze mniejszy.

Neoliberałowie ostro krytykują "państwowy protekcjonizm", ale w istocie państwo jest im niezbędne - by ułatwić i legitymizować rozwiązania jeszcze niedawno uznawane za niedorzeczne lub wręcz faszystowskie. W rezultacie nie tylko umacnia się podział na bogatą Północ i biedne Południe, ale sytuację w której 3/4 ludzkości czerpie zyski z niewolniczej pracy, ubóstwa i systemu długów (do ich zaciągania namawiali ci sami ludzie, którzy dziś czerpią zyski z ciągnącej się latami spłaty - jej koszt rozkłada się na zwykłtych ludzi, rządzący jak zwykle trzymają się mocno) uznaje się za normalną, pożądaną i, zgadliście, zgodną z logiką "wolnego rynku".

Kapitalizm w swym obecnym , korporacyjnym i globalnym, wariancie wyrasta wprost z założeń neoliberalizmu, komplikuje się tylko sieć zależności. Bogaci się bogacą, biedni są biedni - nie ma alternatywy. Państwo, poprzez system represji i prawnych regulacji, ochrania i stymuluje neoliberalny kapitalizm. Gdy mimo to nadal nie widać powszechnej szczęśliwości, zwolennicy Miltona Friedmana odpowiadają - to dlatego że rynek nadal nie jest wystarczająco wolny. Jeśli fakty przeczą teorii - tym gorzej dla faktów.

Rząd to grupa ludzi o specjalnych przywilejach, która realizuje partykularne i korporacyjne interesy, cały czas twierdząc, że robi to "dla wspólnego dobra" i "w naszym imieniu". Niektórzy wierzą, że gdy co kilka lat wrzucą do urny kartkę, będą mogli wybrać "władców", a co za tym idzie - wpływać na politykę. Ktokolwiek jednak nie wygrywa w tym konkursie, rząd zawsze okazuje się skorumpowany, nieudolny i kompletnie wyizolowany od potrzeb społecznych. System ten nazywamy demokracją parlamentarną.

Nie ma prostych rozwiązań, ale tym bardziej nie powinniśmy polegać na systemie wyzysku i kontroli - ze strony rządów i korporacji. Samoorganizacja i pomoc wzajemna to początek drogi. Musimy stopniowo uczyć się odpowiedzialności za swoje czyny i słowa - tak by nie rozmywała się ona, a decyzje dotyczące naszego życia nie zapadały w luksusowych budynkach tysiąc mil stąd.



piątek, 15 stycznia 2010

ZASTRZELIĆ GAZĘ - pokaz specjalny

Klub Filmowy Filmokrąg oraz Kolektyw Rozbrat zapraszają 18 stycznia 2010 do kina Rialto na projekcję filmu „Zastrzelić Gazę”/„To shoot an elephant” oraz spotkanie z bohaterką filmu Ewą Jasiewicz i Przemysławem Wielgoszem („Le Monde diplomatique”). Pokaz jest częścią globalnej akcji upamiętniającej zakończenie bombardowania Strefy Gazy w styczniu zeszłego roku oraz kampanii solidarności polsko-palestyńskiej. Jednocześnie rozpoczyna w Poznaniu festiwal Globale, stanowiący krytyczne spojrzenie na globalny kapitalizm oraz skutki panowania neoliberalnej ideologii w polityce i ekonomii.

Wstrząsający dokument Alberto Arce i Mohammmada Rujailaha zabiera nas wprost do serca konfliktu izraelsko - palestyńskiego, na kilka dni po wygaśnięciu rozejmu między Izraelem i Hamasem w grudniu 2008 r. Skupiając się na codziennym życiu Palestyńczyków pod oblężeniem, „To shoot an elephant” dekonstruuje kolonialne mity represyjnej polityki Izraela: twórcy filmu jako jedni z nielicznych cudzoziemców przedostają się do oblężonej Strefy mimo izraelskiej blokady zagranicznych mediów i organizacji humanitarnych. Alberto Arce: zdecydowaliśmy, że dołączymy do ekipy karetek pogotowia, konfrontując się w wyobraźni z tymi dziennikarzami, którzy piszą raporty chroniąc się na tyłach wojsk. Każdy może wybrać stronę, z której zdaje relację.

ZASTRZELIĆ GAZĘ / TO SHOOT AN ELEPHANT
Kino Rialto
18.01.2010, g. 20:00
Cena: 7zł

plakat plakat


Klub Filmowy Filmokrąg oraz Kolektyw Rozbrat zapraszają na film:

"Zastrzelić Gazę"/ "To shoot an elephant"

Kino Rialto

18.01.2010, g. 20:00

Cena: 7zł

2009, reż. Alberto Arce, Muhammad Rujailah


Pokaz jest częścią globalnej akcji upamiętniającej zakończenie bombardowania Strefy Gazy w styczniu zeszłego roku oraz kampanii solidarności polsko-palestyńskiej. Jednocześnie rozpoczyna w Poznaniu festiwal Globale, stanowiący krytyczne spojrzenie na globalny kapitalizm oraz skutki panowania neoliberalnej ideologii w polityce i ekonomii.


Wstrząsający dokument Alberto Arce i Mohammmada Rujailaha, który zabiera nas wprost do serca konfliktu izraelsko-palestyńskiego, na kilka dni przed inwazją na Strefę Gazy w grudniu 2008 roku.

Skupiając się na codziennym życiu Palestyńczyków pod oblężeniem, „Zastrzelić Gazę” dokumentuje skutki nielegalnej blokady nałożonej przez Izrael na jeden z najgęściej zaludnionych obszarów na Ziemi oraz 22-dniowego ataku – operacji „Płynny Ołów” – z punktu widzenia zwyczajnych mieszkańców Strefy Gazy. Twórcy filmu jako jedni z nielicznych cudzoziemców przedostali się do oblężonej Strefy statkiem Ruchu Wolna Gaza ( http://www.freegaza.org/ ), mimo izraelskiej blokady zagranicznych mediów i organizacji humanitarnych. Tym samym ich naoczne świadectwo z operacji „Płynny Ołów” jest bezcenne.

Alberto Arce: zdecydowaliśmy, że dołączymy do ekipy karetek pogotowia, konfrontując się w wyobraźni z tymi dziennikarzami, którzy piszą raporty chroniąc się na tyłach wojsk. Każdy może wybrać stronę, z której zdaje relację.

Po seansach zapraszamy na spotkania z bohaterką filmu, Ewą Jasiewicz: dziennikarką, organizatorką społeczności i związków zawodowych oraz pracowniczką organizacji solidarnościowych na Zachodnim Brzegu Jordanu i w okupowanym Iraku. Jako działaczka Ruchu Wolna Gaza była świadkiem operacji „Płynny Ołów”. Jest autorką książki „Gaza – getto nieujarzmione”, która wkrótce ukaże się w Polsce.

Spotkania poprowadzi Przemysław Wielgosz, redaktor naczelny Le Monde Diplomatique – Edycja Polska.

Oficjalna strona filmu: http://toshootanelephant.com/

Fotosy z filmu: http://toshootanelephant.com/gallery

Wywiad z Ewą Jasiewicz, Gazeta Wyborcza, Wysokie Obcasy, 28 listopada 2009:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokieobcasy/1,96856,7299141,Tania_w_utrzymaniu.html?as=1&ias=3&startsz=x

Artykuł Ewy Jasiewicz, Le Monde Diplomatique – Edycja Polska, sierpień 2009:
http://monde-diplomatique.pl/LMD42/index.php?id=2